Efekt domina
Maxdata, bankrutując, zostawiła na lodzie swoich resellerów, użytkowników i autoryzowane punkty serwisowe – serwis produktów tej firmy praktycznie nie istnieje. Przywrócić go mógłby jedynie inwestor chętny do przejęcia marek Maxdata i Belinea. Na razie jednak nie udało się go znaleźć.
Upłynęły już ponad trzy miesiące od ogłoszenia przez Maxdatę niewypłacalności (czerwiec 2008 r.). Jeszcze w lipcu 2008 r. Jarosław Nowicki, prezes zarządu Maxdaty, obiecywał, że w razie złożenia przez polski oddział tej spółki wniosku o upadłość "ciągłość serwisu zostanie utrzymana". Decyzje miały zapaść w ciągu kilku tygodni od momentu, w którym szef polskiego biura wypowiedział się dla CRN Polska. Nadszedł jednak wrzesień, a kwestia serwisu nadal nie została rozwiązana. Jednocześnie biuro Maxdaty w Warszawie opustoszało. Nikt nie odbiera telefonów. Nieczynna jest też infolinia. Z naszych informacji wynika, że pracownicy polskiej Maxdaty nie tyle otrzymali wymówienia, co po prostu się rozeszli. Szef polskiego biura, Jarosław Nowicki, według nieoficjalnych informacji przebywa na zwolnieniu lekarskim. Nieuchwytny jest też wiceprezes zarządu, Thomas Stiegler. Bezskuteczne okazały się także nasze próby nawiązania kontaktu z centralą Maxdaty w Niemczech.
Desperacja serwisantów i kurierów
We wrześniu 2008 r. praktycznie żaden z autoryzowanych punktów serwisowych Maxdaty nie przyjmował do naprawy w ramach gwarancji sprzętu tego producenta. Firmy związane z Maxdatą kontraktami serwisowymi nie miały innego wyjścia – producent, ogłaszając niewypłacalność, nie zostawił im żadnych wskazówek co dalej. Co więcej, nie rozliczył się nawet z wykonanych usług. Przedstawiciele firm serwisowych nie chcą jednak rozmawiać na ten temat publicznie. Liczą, że być może Maxdacie uda się pozyskać inwestora, który podejmie z nimi współpracę na nowo. Nieoficjalnie natomiast przedsiębiorcy wygłosili wiele krytycznych opinii pod adresem Maxdaty. Wszyscy są rozgoryczeni z powodu postępowania producenta.
Punkty serwisowe nie mają już części zapasowych na wymianę. W magazynach zostały tylko resztki, np. dyski twarde, które – jak mówią serwisanci – rzadko bywają przyczyną awarii. Klienci czy sprzedawcy słyszą w firmach serwisowych komunikat taki jak np. w RAM-SERWIS: "nie przyjmujemy sprzętu Maxdaty aż do wyjaśnienia sprawy z producentem", lub też taki jak w Asseco: "11 września zakończyliśmy współpracę z Maxdatą i nie zajmujemy się naprawą jej produktów".
Według naszych rozmówców kłopoty Maxdaty było widać jak na dłoni jeszcze przed podaniem komunikatu o nadchodzącym bankructwie (26 czerwca 2008 r.). Producent przysyłał jeszcze wtedy części zamienne na zamówienie, ale już "bez nadanego numeru zamówienia". Tak jakby już nikt nie panował nad tym, co się w firmie dzieje. Po ujawnieniu, że niemiecka Maxdata złożyła wniosek o bankructwo, dostawy podzespołów na wymianę odcięto.
– W efekcie w serwisach stoi nawet po kilkaset komputerów i monitorów Maxdaty, których nie jesteśmy w stanie naprawić, bo nie mamy odpowiednich części – mówią nasi rozmówcy, którzy chcieli zachować anonimowość.
Serwisanci spotykają się z nieprzychylnymi komentarzami, ale – jak mówią – jest to małe piwo w porównaniu z tym, z czym muszą sobie radzić sprzedawcy, których klientom popsuł się komputer czy monitor Maxdaty. Według ustawy o sprzedaży konsumenckiej sprzedawca odpowiada za produkty kupione w jego sklepie przez dwa lata od momentu transakcji. Z tego obowiązku nie zwalnia go brak wsparcia ze strony producenta.
Oto odpowiedzi, jakich udzielił nam jeszcze w lipcu Jarosław Nowicki, który wciąż jeszcze, przynajmniej formalnie, pełni funkcję prezesa zarządu Maxdaty w Polsce.
NIKT NIC NIE WIE
CRN: Czy polskie biuro Maxdaty złożyło wniosek o upadłość? Jeśli nie, to kiedy to nastąpi?
Jarosław Nowicki: Polskie biuro nie złożyło wniosku, co więcej, nie ma jeszcze decyzji, czy taki wniosek zostanie złożony.
CRN: Czy możliwe jest, że markę Maxdata i Belinea ktoś kupi? Jarosław Nowicki: Z pewnością marka zostanie zakupiona przez inwestorów, podobnie jak stało się np. z marką Compaq. Rozmowy są prowadzone, jednak nie podjęto ostatecznych decyzji.
CRN: Co będzie z serwisem, jeśli polska Maxdata złoży wniosek o upadłość? Jarosław Nowicki: Z pewnością ciągłość zostanie utrzymana, jednak wszelkie decyzje zapadną w ciągu najbliższych tygodni.
CRN: Jak wygląda teraz i jak będzie wyglądać dalsza działalność biura w Polsce?
Jarosław Nowicki: Obecnie firma prowadzi bieżącą działalność, wywiązuje się ze wszystkich zobowiązań, realizuje kontrakty i zamówienia, więc de facto sytuacja niewiele zmieniła się od 25 czerwca 2008 r.
Fala uderzeniowa
Zaniedbanie serwisu przez Maxdatę może być szczególnie dotkliwe dla klientów, którzy kupili notebooki wraz z abonamentem na Internet mobilny Orange'a. W ten sposób do użytkowników trafiło około 10 tys. komputerów. Kłopot w tym, że w razie awarii komputera sprzedanego wraz z usługą dostępu do Internetu klient nie może przestać płacić abonamentu, chociaż z Internetu – ze zrozumiałych powodów – nie korzysta.
Przedstawiciele Orange'a twierdzą, że w pełni zdają sobie sprawę, iż serwis sprzętu Maxdaty nie istnieje. – Problem związany zapewnieniem gwarancji na laptopy dostarczone przez polski oddział Maxdaty jest nam znany – mówi rzecznik prasowy Orange'a. – Dla naszych klientów, którzy nabyli sprzęt Maxdaty, Orange wykupi gwarancje, które będą honorowane przez inną firmę, specjalizującą się w naprawach tego typu sprzętu. Prace związane z uruchomieniem nowych gwarancji są w toku, ich zakończenie nastąpi w ciągu około trzech tygodni (informacja pochodzi z połowy września 2008 r. – przyp. red.). Upadek Maxdaty odbił się na interesach nie tylko firm serwisowych. Jak dowiedzieliśmy się od ich przedstawicieli, firma kurierska DPD, która transportowała przesyłki ze sprzętem Maxdaty w systemie door-to-door, w sierpniu zatrzymała paczki. Nie chce ich wydawać nawet na prośbę klientów, którzy są gotowi zapłacić za usługę kurierską z własnej kieszeni. DPD zagarnęła przesyłki, traktując je jako zastaw czy też zaliczkę na poczet należności, których Maxdata wobec niej nie uregulowała. Ten sposób egzekwowania zapłaty nie jest zgodny z prawem, ale świadczy od desperacji kontrahenta.
Stan zawieszenia
W ślad niemieckiej Maxdaty, która złożyła wniosek o upadłość w czerwcu br., miały pójść biura w kilku innych krajach, w tym w Polsce. Tymczasem aż do pierwszej połowy września 2008 r. do sądu, w którym polska Maxdata zarejestrowała działalność (tzw. sąd upadłościowy dla Warszawy Mokotowa – XX Wydział Gospodarczy Sądu Okręgowego w Warszawie), wniosek o upadłość nie wpłynął. Nie wiadomo dlaczego – jak już wspominaliśmy, w polskim biurze Maxdaty nie ma z kim rozmawiać. Niemiecka centrala także nie odpowiada na pytania.
– Wciąż czekamy na instrukcje z Niemiec – tylko tyle usłyszeliśmy we wrześniu od Ewy Pragi, odpowiadającej w Maxdacie za kontakty z prasą, jedynej osoby, z którą udało nam się skontaktować.
Dodajmy, że to samo stwierdzenie padło jeszcze w wakacje, gdy próbowaliśmy ustalić, co będzie z serwisem sprzętu Maxdaty i jej biurem w Polsce. W tej sytuacji można bazować jedynie na plotkach i nieoficjalnych informacjach. Według proszących o zachowanie anonimowości rozmówców polskie biuro Maxdaty dlatego nie złożyło do tej pory (czyli do września 2008 r.) wniosku o upadłość, że uniemożliwiła mu to niemiecka centrala. Polska Maxdata była jednym z najszybciej rozwijających się oddziałów w Europie. Z firmą matką miała ją łączyć umowa, której konstrukcja ma blokować wszczęcie postępowania upadłościowego. Nasz informator nie umiał jednak dokładnie powiedzieć, o jakie konkretnie zapisy chodzi.
CO SIĘ STAŁO PO UPADKU MAXDATY
- Serwisy nie otrzymały żadnych wskazówek na temat dalszej działalności. Nie mają części zapasowych i nie przyjmują sprzętu do naprawy.
- AB przyjmuje reklamacje sprzętu Maxdaty w ramach rękojmi.
- DPD zatrzymało paczki ze sprzętem mającym trafić do serwisu bądź z niego wychodzące na poczet nieuregulowanych należności Maxdaty.
- Problemy serwisowe najbardziej mogą dotknąć posiadaczy notebooków Maxdaty kupionych wraz z abonamentem na Internet mobilny Orange'a. Operator obiecuje pomoc.
Deska ratunku
W tej chwili na naprawę sprzętu Maxdaty w ramach rękojmi można liczyć jedynie w AB.
– Do 25 czerwca 2008 roku firma AB była w gronie kliku dystrybutorów produktów Maxdaty w Polsce – mówi Andrzej Przybyło, prezes zarządu AB. – Po ogłoszeniu wszczęcia procedury upadłościowej w firmie Maxdata AG przeprowadziliśmy analizę możliwych rozwiązań, co nie było łatwe ze względu na absolutny brak oficjalnych informacji ze strony niemieckiej (co również dotyczyło Maxdaty w Polsce). Zebrawszy informacje, podjęliśmy kroki zabezpieczające interesy naszych klientów w razie absolutnego braku reakcji na ich problem ze strony Maxdaty w Niemczech. Według naszych informacji jesteśmy jedynym w Polsce dystrybutorem, który zabezpieczył w ten sposób interesy swoich klientów w zakresie odpowiedzialności z tytułu rękojmi za sprzedane produkty Maxdaty. Przedstawiciel dystrybutora podkreśla, że udział produktów Maxdaty w całkowitej sprzedaży firmy był niewielki, a produkty Maxdaty sprzedawane przez AB stanowią "bardzo mały ułamek zobowiązań producenta w Polsce z ostatnich lat". W AB wierzą, że Maxdata w końcu znajdzie inwestora. Syndyk, który w tej chwili odpowiada za Maxdatę, wciąż nad tym pracuje. Na początku września marki Maxdata i Belinea miała kupić jedna ze spółek córek Quanty (Quanmax). Jednak negocjacje zerwano. Powodem miał być jeden z punktów w przygotowanej do podpisu umowie. Chodziło o sprzedaż centrum logistyczno-produkcyjnego Manulog należącego do Maxdaty (zatrudniano tam kilkaset osób). Według projektu umowy Manulog miał być – obok praw do marek Maxdata i Belinea – przedmiotem transakcji z Quanmaksem. Jedni mówili, że chodziło o zwykły błąd w przygotowywaniu umowy, inni zaś – że zapis ten trafił do umowy nieprzypadkowo. Koniec końców do przejęcia marek Belinea i Maxdata nie doszło. We wrześniu syndyk nadal poszukiwał chętnych do przejęcia Maxdaty. Jak donoszą niemiecki media, w grę wchodziły dwie firmy z tamtego rynku.
Znak czasu
Według analityków firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes bankructwo Maxdaty wskazuje kierunek, w którym zmierza rynek urządzeń elektronicznych. Jako powód swojego bankructwa producent podał silną konkurencję i spadającą rentowność sprzedaży elektroniki. Maxdata próbowała zmniejszać koszty działalności, ale nie udało jej się w pełni zrekompensować spadku obrotów. Analitycy uważają, że firma ta stała się ofiarą choroby, na którą cierpi branża elektroniczna na świecie. Obniżyła się rentowność sprzedaży elektroniki, wzrosły natomiast koszty produkcji – argumentują specjaliści. W konsekwencji opóźnienia w płatnościach stały się bardziej dotkliwe niż kiedyś.
Po tym, jak z hukiem pękła tzw. bańka internetowa, branża informatyczna podniosła się z upadku dopiero koło 2004 r. Wtedy właśnie zaczęły rozpowszechniać się takie urządzenia elektroniczne jak przenośne odtwarzacze muzyczne, ekrany LCD, urządzenia do fotografii cyfrowej, systemy nawigacji GPS, na których sprzedaży zarabiało się całkiem nieźle – uważają analitycy. Jednak z czasem ceny elektroniki zaczęły spadać (w latach 2005 – 2008 nawet o ponad połowę pierwotnej wartości). To z kolei prowadziło do zmniejszania się marż – czytamy w analizie przygotowanej przez Euler Hermes. W tej sytuacji producentom zaczęło bardziej niż kiedykolwiek zależeć na obniżaniu kosztów produkcji. Wytwórcy azjatyccy byli w tym bezkonkurencyjni. Co więcej, to oni właśnie wprowadzili na rynek produkty z niższej półki. Renomowani producenci zostali skazani na to, by szukać sposobów na odróżnienie swoich produktów od masówki.
– Najbardziej znane marki z wojny cenowej mogą wyjść zwycięsko tylko poprzez zwiększenie innowacyjności swoich produktów – tłumaczy Tomasz Starus, dyrektor oddziału oceny ryzyka w Euler Hermes. – Wymaga to przeznaczania coraz większych sum na rozwój i badania. Wymusza to alianse nawet największych graczy, czego dowodem jest współpraca Sony z Samsungiem czy Pioneera z Sharpem. Analitycy przepowiadają kolejne wzrosty na rynku elektroniki (o 8 proc. w 2008 r.). Tyle tylko że trudniej się na nim utrzymać niż jeszcze kilka lat temu.
W Polsce natomiast analitykom trudno się dopatrzeć aż tak wyraźnego załamania koniunktury jak na świecie. Autorzy opracowania dotyczącego Maxdaty zauważają, że działają u nas nieliczni producenci sprzętu (np. Vobis, a konkretnie fabryka PC Factory), którzy zwiększają swoje zyski, sprzedając za pośrednictwem własnych kanałów. Nie muszą wtedy pokrywać kosztów marży związanych ze sprzedażą detaliczną.
W dobrej sytuacji są natomiast – jak sądzą specjaliści z Euler Hermes – producenci sprzętu RTV, którzy ulokowali zakłady produkcyjne w Polsce. Ich przyszłość jest dobrze oceniana, bo skala produkcji przekracza pojemność rynku lokalnego – uważają autorzy opracowania. To jednak tylko jedna strona medalu. Producenci urządzeń RTV AGD uzależnieni są od popytu. Tymczasem koniunktura w Europie jest słaba.
– Nawet sytuacja w Niemczech, trochę lepsza na tle innych krajów europejskich, nie jest na tyle dobra, by zapobiec upadłościom tak dużych firm jak Maxdata, Rico (logistyka) czy Schieder (meble) – uważają autorzy opracowania. Według Tomasza Starusa z Euler Hermes sytuację branży komputerowej należy oceniać po prostu nie tylko z punktu widzenia Polski, ale także kondycji gospodarki światowej.
– Czasy braku wrażliwości krajowej gospodarki na trendy światowe już się skończyły – uważa przedstawiciel Euler Hermes.
Artykuł opublikowany w numerze 21/2008 (270) na stronie 24 w dziale "Kanał dystrybucyjny"